Jak można trafić do duchowego burdelu połączonego z fast foodem?
Mechanizm jest prosty- człowiek czuje się biedny, ograniczony,szuka rozwiązań i odpowiedzi na nurtujące go pytania, a jedyna możliwość żeby pokonać ten stan to opuścić swoją bezpieczną przystań (ulubione hasło coachów- strefa komfortu) tym bardziej, że oto na jego drodze życia staje najlepszy z najlepszych, wszystkowiedzący i pachnący łatwym zyskiem biznesmen w sutannie, białej piżamce lub uszytym na miarę garniturze z aksamitu. W takim momencie życia są dwa wyjścia: albo człowiek podejmuje ryzyko samotnej wyprawy po prawdę i wiedzę, albo kończy jako sługus i prostytutka biznesmena.
Łatwo można dostrzec, że ostatnimi czasy pod przykrywką „doradców” „coachów” „księży/zakonników” „guru” pojawia się coraz więcej alfonsów, którzy zarabiają masę pieniędzy ogłupiając ludzi i wrzucając ich w sidła energetycznych pasożytów, które gwałcą zmęczone umysły spragnione oświecenia. Taki alfons sprawia, że każda jego prostytutka czuje się jak dama. Po pewnym czasie alfons zaczyna być wielbiony za stan wiecznie trwającego uniesienia, jego oczy są głodne podziwu, który i tak dostaje bez względu na idiotyzmy jakimi karmi swoich poddanych. Aby wyżywić swoich pasożytniczych klientów i sprostać ich wynaturzonym wymaganiom ofiary stręczycielstwa dostają odpowiednie dawki narkotyków w postaci emocjonalnej ekstazy. Zalani w trupa miłością otwierają się na nowych klientów i nowe przygody, zatraca się instynkt samozachowawczy, resztki zdrowego rozsądku, łapie się największy syf. Zazwyczaj mało komu udaje się zbiec z takiego burdelu już nie mówiąc o wyleczeniu się z tego, co się złapało.
Alfonsi powiązani wprost z określoną religią otumaniają swoje ofiary poprzez obietnice wyzwolenia, odpuszczenia i wiecznej miłości. Jan Stachniuk znalazł na ten stan odpowiednie określenie a mianowicie „duchowe dzieciństwo”, lecz jak sam zauważył „ów stan beztroskiego spokoju, stan zluźnienia wszelkich władz duchowych i fizycznych, stan wolności od napięcia, upojne poczucie niewinności, pustoty i nieodpowiedzialności, to owo słynne „królestwo boże które jest w was”, o którym z takim przejęciem mówi Budda, Chrystus, Epikur, św. Franciszek, Tołstoj, Gandhi itp. Tego rodzaju objawienia, zawsze wywołują trans zachwytu u słuchaczy tkniętych schorzeniem kulturowym. ” Dlatego właśnie rosną w siłę ruchy, które pod przykrywką troski o środowisko i wszechstronny rozwój człowieka zbierają sobie nowych biernych życiowo i intelektualnie wyznawców. Nauczysz się miłości i wybaczania tylko kup odpowiednią książkę z tysiącem porad, wrzuć banknot na tacę albo wyjedź na spotkanie z guru, do którego przecież nie wypada iść z pustymi rękoma. Wcześniej koniecznie trzeba się wyszumieć, naćpać się, obrazić każdego, pobić może nawet zabić- aby było co wybaczać, bo koniec końców wszystko zostanie wybaczone. Ulubieńcami alfonsów są jednak osoby majętne, lecz zagubione „mam wszystko, ale jestem taki nieszczęśliwy” albo takie, które dorobiły się majątku nielegalnie i mają z tego powodu wyrzuty sumienia. Zapłać, to ulży twojemu cierpieniu… Czysty biznes brudnych ludzi.
Inną „twarzą” duchowego sutenerstwa są laickie ruchy, które rzekomo wspierają jednostki w ich indywidualnym i świadomym rozwoju. Skoro indywidualizm, to po co płacić wyszczekanym bubkom żeby stać się pojedynczym ogniwem weekendowej grupy wsparcia rodem ze stowarzyszenia Dwie Lewe Ręce? Świadomy rozwój polegający na tym, że odpowiednio wytresowani i cwani ludzie powiedzą ci czego podobno w głębi duszy pragniesz, ma w sobie tyle prawdy, głębi i metafizyki co rozwinięcie rolety. Czy rzeczywiście lepiej płacić doradcom i trenerom, powtarzać po nich te wszystkie farmazony, słowa klucze, afirmacje niż zawierzyć samemu sobie i prawdzie, którą każdy nosi w sobie? No tak, tylko prawda w oczy kole, zapomniałam. Bo łatwiej przyjąć z uśmiechem na ustach gó…. w papierku po cukierku.
Podobno każdy człowiek dostał rozum po to, żeby z niego korzystać, został także obdarzony lękiem przed tym co nieznane, jednak dzięki pracy, sile woli i umysłu może ten lęk oswoić i stać się rzeczywiście wolnym, a nie wytresowanym w złudzeniu poczucia wolności. Wiedza, która przychodzi łatwo i szybko nigdy nie jest naszą i głęboką wiedzą. Niestety, współcześnie panuje tendencja do tego, żeby wszystko osiągać szybko, łatwo i możliwie przyjemnie, jednak ludzkość wciąż nie zdaje sobie sprawy z ceny, jaką zapłaci za wielkie żarcie w tym miernej jakości barze szybkiej obsługi rozwoju duchowego… Gdzie obsługa szcza do twojego fit koktajlu miłości i zaufania, a w sałatce zrobionej z powszechnych prawd i cnót w najlepszym przypadku znajdziesz obgryzione paznokcie szefa kuchni. Nie dziw się i nie brzydź- sam wybrałeś taką formę żywienia swojego ducha i umysłu.