Jak już zdarzało mi się wspominać we wcześniejszych wpisach- staram się unikać w internecie wszelkich portali (pseudo)informacyjnych. Nie zawsze mi się to udaje, bo a to Monrz zostawi otwartą jakąś stronkę, a to po kablu wysłuchuję strzępków informacji od osób, które lubią czerpać wiedzę na przykład z wp.pl, czy innej interii. I tak oto dzisiaj z rana uderzył mnie po oczach tytuł „Rozebrały się w słusznej sprawie”. Nie wiem kogo i czego to dotyczyło, bo szybko przełączyłam adres www na inny. Jednakże wspomniany wyżej tytuł rozgościł się w mojej głowie bardziej niż koronawirus na pasku informacyjnym w TVNie. I tak oto mą myśl zaczęły dręczyć spekulacje, czy ja aby na przykład przed kąpielą rozbieram się w słusznej sprawie, czy tylko marnuję czas i ubrania? Może powinnam w ciuchach wskakiwać pod prysznic, wtedy pralka nie byłaby potrzebna, może o to chodzi? Wiecie, ekologia i te sprawy?
Przecież Kinia Rusin też kiedyś rozebrała się w słusznej sprawie i ponoć jej nagi cyc miał uratować puszczę, czy tam jakieś zwierzątka. To, że nie pamiętam o co wtedy chodziło to tylko dowód na to, że golizna była ważniejsza niż sam cel, dla którego miała być prezentowana.
Może inaczej- skąd wiadomo, że ktoś się rozbiera w słusznej lub niesłusznej sprawie? Justyna Żyła też się słusznie rozebrała, bo skoczyła jej popularność i coś na tym zarobiła… Więc dlaczego jeden goły cyc czy półdupek ma być słuszniejszy od drugiego? Czy różowy zad instagramerki wystający z trzciny i z dopiskiem love eko jest bardziej do przyjęcia niż goła cycata baba świecąca się od oliwki Johnsons Baby w męskim magazynie? Ja w tym różnicy nie widzę. Szkoda tylko, że kobiety tak chętnie idą po najmniejszej linii oporu i zamiast ruszyć kiepełą to wolą ruszyć dupą…
Dlaczego też nie słyszę zbyt wiele o mężczyznach, którzy chętnie by się rozebrali w słusznej sprawie? Chętnie bym obejrzała goły tyłek Gerarda Butlera z filmu „300”, świetnie by odwrócił uwagę na przykład od zanieczyszczonego Gangesu lub dewastowanej puszczy amazońskiej.
Cóż, jedyne co mi zostaje to żyć z wyrzutem sumienia, że moje rozbieranie idzie na marne w zaciszu domowym. Mam świadomość, że nie dorównam pośladkom w trzcinie, goliźnie Rusin i Żyły, ani Upadłej Madonnie z Wielkim Cycem. Przez moją pruderię ucierpi przyszłość ludzkości, a moja psychika musi temu podołać.
