Jeszcze kilka dni temu rozmyślałam nad jakimś buńczucznym, krotochwilnym wpisem na temat absurdów otaczającej nas rzeczywistości, jednak od piątkowego wieczoru ta rzeczywistość zmieniła się nieco, bardziej zszarzała, zubożała, bo odszedł z tego świata ktoś, kto miał niemały wpływ na mój sposób myślenia. Odszedł Jerzy Pilch. Aż strach pomyśleć ile mam z nim wspólnego. To samo miejsce wychowania, luterskie korzenie, wąskie, zacięte usta i spojrzenie wiecznie obrażonej (wkurwionej?) osoby. Jak to pisał o sobie- W smutnym ciele- duch wesoły, pod posępnym obliczem-mózg rozbrykany.
Jerzy Pilch był dla mnie mistrzem słowa. Nie ujmując Oldze Tokarczuk, to w moim mniemaniu właśnie on mógłby zostać noblistą w dziedzinie literatury. Wszystko co napisał zawsze było na bardzo wysokim poziomie. Sztuką jest napisać pięknym, literackim językiem o swoich erotomańskich zapędach i ciągach alkoholowych. Sztuką jest również widzieć i szczerze opisywać różnorodne aspekty ludzkiej ułomnej natury. Jerzy Pilch był świetnym obserwatorem obdarzonym niesamowitym talentem pisarskim. Tacy twórcy rodzą się niezwykle rzadko i dlatego jego śmierć oznacza tym większą stratę dla polskiej literatury.
Do dziś pamiętam jak spotkałam go na wiślańskim deptaku 18 lat temu, niby swój chłop, a nie miałam odwagi podejść do niego i zagadać. Szedł w czarnym płaszczu, z tym swoim posępnym wyrazem twarzy. I on i ja na pewnym etapie życia odcięliśmy wiślańską pępowinę, jednak Pilch częściej wracał do korzeni niż ja. On miał większy dystans do tej luterskiej surowizny, ja zaś dopiero się tego uczyłam. I teraz mi żal. Bo mogłam częściej odwiedzać te strony, może znów wpadłabym na niego, gdy bywał w Wiśle, żeby porozmawiać z Pilchem jak z nauczycielem, jak z jednym z myślicieli, dzięki którym weszłam w szeregi arystokratów ducha.
Tylko on mógł zwinnie łączyć przemyślenia natury filozoficznej z powiedzeniem naszych babć, że wysranego gówna do rzyci z powrotem nie wsadzisz. Nikt inny nie opisze oburzenia luterskiego światka na widok młodego chłopaka w białym mantlu*.
Śmierć Jerzego Pilcha zamknęła pewny rozdział w polskiej literaturze. Nie widzę godnych jego następców. Cóż, Pilch, TEN PILCH, mógł być tylko jeden.
Chciałabym napisać więcej, ale nie mogę, bo każde słowo zdaje się być wyblakłe. Nie ma wystarczająco pięknych fraz i szlachetnych myśli, żeby oddać światu istotę takiego twórcy.

*mantel- w gwarze wiślańskich górali oznacza płaszcz.