
Już zdążyłam się przyzwyczaić do nachalnego multikulti w wydaniu Hollywodzkim, że w filmach o nordyckich bogach znajdujemy ciemnoskórą Walkirię, a strażnikiem mostu w Asgardzie jest Idris Elba, zaś Kapitan Marvel ma potężną moc i misję zbawiania wszechświata, bo pochodzi z ludu odrzuconego (czyt.kosmiczni imigranci). Przełknęłam nawet, że facetem w czerni została ciemnoskóra kobieta i to tylko po to, żeby fabryka snów zachowała pozory polityki szacunku i równości. Jeżeli chodzi o kinematografię, to jestem w stanie wiele znieść, ale w życiu codziennym już niekoniecznie.
Drażni mnie ogólnoświatowy hałas o problemy czarnoskórych mieszkańców USA, zupełnie tak, jakby dyskryminacja i przemoc dotyczyły tylko i wyłącznie tej grupy. Już nie mówiąc o tym, że ma to się nijak do naszego polskiego podwórka, gdzie osób ciemnoskórych jest naprawdę niewiele. I owszem doświadczają różnych nieprzyjemności, ale mimo wszystko nie na aż tak dużą skalę. A wiem co piszę, bo mam znajomych o różnym pochodzeniu, religii i kolorze skóry.
W całym tym absurdzie nie mogę pojąć dlaczego nikt nie protestuje w obronie rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej, których jest garstka; to są ludzie-duchy, którzy nie mają nawet wstępu do Hollywood. Rdzenni mieszkańcy Ameryki Północnej żyją w rezerwatach, bo biały człowiek okazał się wobec nich na tyle szczodry i ugodowy, że wyznaczył im obszar do życia w zgodzie z ich kulturą. A żeby było ciekawiej, to z łaski swojej dopiero w 1924 roku przyznano obywatelstwo wszystkim Indianom urodzonym w USA.
Jak Ty byś się czuł, gdyby do Twojego domu wtargnął zbir, przemeblował wszystko wedle własnego uznania, zaprosił kilkudziesięciu gości, z których każdy domagałby się jakiejś części tego domu, a Ciebie ulokowałby w małej komórce w piwnicy i dumnie powiedział „od teraz pozwalam Ci tu mieszkać” ?
A z naszego rodzimego grajdołka- mówi się o dyskryminacji uczniów o innym kolorze skóry niż biały, o innej orientacji seksualnej, a przecież dużo powszechniejszym problemem jest agresja wywołana nierównością społeczną. To dzieci z ubogich rodzin doznają najwięcej upokorzenia, często i gęsto nie tylko ze strony rówieśników, ale i nauczycieli.
Dlaczego nie ma ogólnoświatowych protestów w związku z nieludzkimi warunkami w zakładach pracy na Dalekim Wschodzie, gdzie nawet dzieci jako tania siła robocza wytwarzają produkty, z których tak chętnie korzystają zblazowani Europejczycy i Amerykanie?
Świat protestuje, bo to jest modne, bo media nagłośniły sprawę. Nagle nawet Pulcherię Wyrwichwast z Międzikupek 400 km od Warszawy interesuje los czarnoskórych mieszkańców USA, przy czym nie widzi problemu w tym, że jej syn znęca się nad kolegą, którego nie stać na te same markowe ciuchy i telefony. Jak tsunami przemierza internet fala haseł o równości, wsparciu, szacunku dla innych (tzn.czarnoskórych mieszkańców USA).
Jestem przekonana, że gdyby w tamtej sytuacji pod butem policjanta znalazł się Meksykanin, Chińczyk lub nawet Eskimos- nie byłoby o tym głośno. Żadnych protestów, żadnych wzmianek w ogólnoświatowych portalach informacyjnych- bo to jest właśnie ta równość i szacunek, do których dąży współczesny człowiek. Wszystko płaskie i na pokaz.