„Jeśli nauczyłem się czegoś w Kongu, to tego, że nie ma gorszej i bardziej krwiożerczej bestii, niż istota ludzka.”
Mario Vargas Llosa, Marzenie Celta

Jestem właśnie pod odurzającym i oburzającym wpływem Marzenia Celta autorstwa Mario Vargasa Llosy. Wszystko, co pisze Llosa czyta się świetnie i Marzenie Celta nie jest wyjątkiem, choć jest to książka opisująca okrucieństwa, jakich dopuszczał się biały człowiek w pogoni za dobrami Matki Ziemi. Oczami głównego bohatera- Rogera Casementa widzi się tortury, jakie fundowali Europejczycy rdzennym mieszkańcom Konga i Amazonii. Ta książka powoduje, że z oczu spadają klapki. Mam wrażenie, że współczesny człowiek dostrzega niesprawiedliwość i okrucieństwo tylko w jednym punkcie- w obozach koncentracyjnych, w II wojnie światowej, podczas gdy sadyzm i zachłanność hulały w najlepsze już dużo wcześniej. Biały człowiek, jako okrutny bóg, który wystawia na próbę swoich wyznawców. Bóg, który wykorzystuje, niszczy, okrada, przywozi nieznane choroby, upaja alkoholem i przy tym wmawia, że to dla dobra lokalnej społeczności. Ludzie dopuszczający się najgorszych tortur byli tymi, którzy w swoich ojczyznach uchodzili za przykładnych chrześcijan, wzorce do naśladowania, zupełnie tak, jakby ich wiara i system wartości obowiązywały tylko w określonej szerokości geograficznej. Z drugiej strony Afryka i Ameryka Południowa były idealnymi punktami zsyłki dla najgorszych białych zwyrodnialców, którzy z dala od oczu Temidy mogli sobie folgować. Jedni i drudzy przechodzili samych siebie w wymyślaniu podłości i cierpienia, jakie można zadać drugiemu człowiekowi i to na jego własnej ziemi.
Marzenie Celta jest to także historia ukazująca jak łatwo stać się marionetką systemu, który cię hołubi, wywyższa, pokazuje szerokie spektrum możliwości, lecz w zamian oczekuje pełnej lojalności i poddaństwa. Nie możesz być sobą, nie możesz mieć innych idei ponad systemową. Masz nas-masz wszystko, inaczej jesteś nikim. Stajesz się bezbronny wobec układów, a przede wszystkim wobec siły pieniądza. Roger Casement jest dla mnie symbolem walki o własne wartości, o ponadczasową sprawiedliwość, która pozostaje tylko w sferze nieosiągalnych ideałów.
Marzenie Celta jest wymagającą lekturą, nie można jej przeczytać ot tak, od deski do deski, bo chociaż nie zawiera złożonych myśli filozoficznych, to bardzo dotyka ludzkiej zawiłej natury. Poza tym, warto docenić trud, który Llosa włożył w merytoryczne przygotowanie się do napisania tej książki. W końcu to nie jest fikcja literacka, a głębokie rany na ciałach Indian nie powstały tylko w wyobraźni autora. Ta książka jest świetną odtrutką na wszechobecne wyjałowienie umysłowe, zmusza do refleksji, do zadawania pytań, do zwątpienia, żeby otrząsnąć się z tych wydumanych problemów „pierwszego świata”.