Temperatura rośnie, to i chamstwo też.

Upał. Duszno-porno, jak to żartował mój tata. Po wczorajszym dniu, mam wrażenie, że mój mózg przeszedł proces liofilizacji i chociaż jest zasuszony, to nadal pełny wartości złośliwo-filozoficzno-melancholijnych.

Nie ma to jak przejażdżka rowerowa wzdłuż brzegu Wisły, pod warunkiem sprzyjających okoliczności społecznych. I tak oto, pogoda była całkiem dobra, trasa w sam raz, jedynie co kilkadziesiąt metrów trafiały się pachołki zasuwające środkiem ścieżki rowerowej. Pachołki z pacholętami, wyposażeni w składane grille, sześciopaki, kocyki, ręczniki, mięso, kiełbasy, chleby i pampersy. Spoglądali wrogo, gdy dzwonkiem dawałam do zrozumienia, że jestem za wami i wypadałoby się usunąć z tej części drogi, na której de facto nie powinno was w ogóle być. Miarka się przebrała w momencie, gdy natrafiłam na pana, który postanowił sobie rozbić leżak na ścieżce rowerowej, argumentując to tym, że chce mieć widok na rzekę, ale nie zamierza siedzieć w słońcu, więc najlepsza opcja to gładki asfalt w cieniu, pod drzewem. No hulaj dusza, piekła nie ma.

Gdy wracałam, widziałam teren oznaczony przez pachołki i tak oto drzewa niczym choinki przystrojone puszkami, zużyte pampersy,podpaski walające się przy drodze, opakowania po kiełbasach tuż nad wodą, żeby rybki miały co zlizywać. Reklamówki pozostawiane 1,5 m od kosza na śmieci, ogólnie syfu co niemiara.

Zrobiło mi się przykro, bo uświadomiłam sobie, że coraz więcej chamstwa i gnuśności jest w ludziach i co gorsza- patrzą na to dzieci, które powielają wiele zachowań. Gdy byłam dzieckiem, rodzice na każdym kroku podkreślali, żeby nie śmiecić. Często bywało tak, że jako malutka Agatka, w małej rączce dzielnie trzymałam papierek po lodzie lub lizaku, dopóki nie natrafiliśmy na pierwszy kosz, czasami zanosiłam papierki aż do domu, bo po drodze nie było gdzie ich wyrzucić. Nauczono mnie także, że są pewne reguły współżycia społecznego, aby wszystkim nam żyło się lepiej, zgodniej, żeby nie uwierać siebie wzajemnie. Teraz widzę, że albo mnie wychowano na frajerkę, albo gros ludzi to mastodonty, które nigdy nie miały do czynienia z jakimikolwiek normami.

Chciałabym tak, jak to kiedyś określił Cezary Pazura „ryjem do przodu” jak większość ludzi, ale nie potrafię, chociaż zapewne przyjęcie takiej taktyki na życie, czyni je lepszym, znośniejszym, bo wszyscy schodzą z drogi. Ja jednak wolę się trzymać tego, co pisał mistrz Gombrowicz ” ci zaś, co wskutek osobistych skażeń nie mogąc połączyć się ze stadem błąkają się na peryferiach, widzą wyraźniej drogę stada i lepiej znają las otaczający”. Jestem skażona, trudno.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s