Mówi się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i moim zdaniem, jest to jedno z mądrzejszych powiedzeń. Niestety, często jest ono na ustach ludzi, lecz do głowy już jakoś nie trafia, może droga zbyt kręta albo jest to tylko ślepa uliczka?
Na moim blogu dostało się już kiedyś kierowcom samochodów ( https://myslacprzewrotnie.wordpress.com/2020/03/10/swieci-na-drodze/ ), ale znów we mnie wezbrała fala irytacji, pod wpływem kilku nowych doświadczeń i jestem niejako zmuszona powrócić do tematu. Dzisiejszego poranka dotarła do mnie wiadomość o śmierci dwóch motocyklistów. Nie, nie byli to moi znajomi. Wiem, tylko tyle, że zginęli, bo kierowca bmw gwałtownie wyjechał z drogi podporządkowanej. Wiem, że znajdą się głosy oczerniające sprawcę i ofiary, ale dziś napiszę Wam o swoich przemyśleniach jako osoba, która wczoraj mogła zginąć jak wspomniani motocykliści.
Dlaczego tak? Bo razem z mężem od niedawna też jeździmy jednośladem. Wczoraj również byliśmy w trasie i co najmniej trzy razy miała miejsce sytuacja, gdy kierowcy samochodów wymuszali pierwszeństwo. To nie były zakręty, gdzie jest ograniczona widoczność, co i tak by ich nie usprawiedliwiało. Co gorsze- drogi podporządkowane, z których wyjeżdżali „wymuszacze” łączyły się z drogami, gdzie dopuszczalna prędkość wynosi 90 km/h. Nas ratowało to, że jechaliśmy sporo poniżej maksymalnej dopuszczalnej prędkości, więc był czas na adekwatną reakcję. Nie zmienia to jednak faktu, że przy mocniejszym hamowaniu wyraźnie czułam jak potężna siła działa na moje drobne ciało.
Można mieć najlepszy kombinezon, masę ochraniaczy, ale nie da się wyjść bez szwanku w zderzeniu z samochodem. Tobie, drogi kierowco, może nic się nie stanie, może będziesz jedynie opłakiwać kasację swojego autka, podczas gdy ktoś inny straci życie lub będzie wegetować w bólu błagając o śmierć. Często pojawiają się głosy o tzw. dawcach, czyli motocyklistach pędzących 180-200-250 km/h, to są nieliczne przypadki, margines, który zawiera się w każdej grupie społecznej. Większość użytkowników jednośladów, to ludzie tacy jak my, którzy mają swoje rodziny, pracę, pasje, plany na przyszłość i tylko w wolnej chwili chcą gdzieś wyjechać i zobaczyć kawałek świata. Nie chciałabym, aby ostatnim wrażeniem w życiu moim lub moich bliskich, był samochód i asfalt w połączeniu z potężnym hukiem i zapewne odczuciem niemocy wobec siły, która rzuca tobą jak marionetką. I to tylko dlatego, że ktoś zamknięty w puszce na kółkach stwierdził, że „zdąży włączyć się do ruchu”, nie spojrzy w lusterka albo zapomni, że trzeba włączyć kierunkowskaz.
Optuję za takim rozwiązaniem, aby każdy w swoim życiu pojeździł na motorze i sam doświadczył tego, jak częste i wydawałoby się niewinne, błędy kierowców wpływają na bezpieczeństwo (a raczej jego brak) na drodze. I jest mi zwyczajnie przykro, że ludzie mają głowy, z których nie korzystają i jeszcze się tym szczycą. Przykro mi, że z tego powodu dzieją się dramaty niewyobrażalne dla Ciebie i mnie. Przykro mi, że z tego powodu dzieci tracą rodziców, rodzice- dzieci, pracodawcy- pracowników, a świat traci ludzi, którzy mogli do niego wnieść wiele dobrego.
Może ten wpis spowoduje, że chociaż jedna osoba inaczej spojrzy na motocyklistów i uruchomi myślenie zanim ruszy. Tego życzę i sobie i Wam.
