
Kilka dni temu, z wielkim smutkiem zakończyłam lekturę książki Roman Kostrzewski. Głos z ciemności, jest to zapis rozmowy Mateusza Żyły z wieloletnim liderem zespołu Kat. Na początku muszę wspomnieć, że inicjator tej rozmowy Mateusz Żyła jest zaledwie rok młodszy ode mnie, co było dla mnie miłym zaskoczeniem, bo szczerze pisząc, do tej pory nie spotkałam kogoś w wieku zbliżonym do mojego, kto byłby fanem twórczości i osobowości Kostrzewskiego. Nie ma co ukrywać, Kostrzewski tworzy z takim rozmachem i oryginalnością, że nie każdy odbiorca jest w stanie to unieść intelektualnie. Ja również musiałam dojrzeć do tego, by w pełni docenić go jako twórcę, który serwuje odbiorcom sztukę najwyższych lotów. Rzadko się zdarza, żeby artysta był tak wierny swojemu stylowi, w muzyce, w życiu, w byciu sobą.Paradoks polega na tym, że gdy tworzy się coś niszowego łatwo wpaść w łapy komercji, bo nie znasz dnia ani godziny, gdy przyjdzie ktoś ze zwitkiem pieniędzy i chętnie zapłaci za to, byś swój talent i zaangażowanie poświęcił na rzecz łatwo sprzedajnego chłamu. I niestety, są twórcy, którzy w takiej sytuacji dają się złamać. Lecz nie Roman Kostrzewski!
Głos z ciemności, nasze dobro narodowe, bo jeden z niewielu tak inteligentnych ludzi, w rozmowie z Mateuszem Żyłą opowiada o swoim dzieciństwie, pracy w górnictwie i początkach w świecie muzyki. Ten wywiad jest o tyle ciekawy, że stanowi coś w stylu przekrojowego spojrzenia na 3-4 ostatnie dekady XX wieku. Mało tego, pierwszy raz spotkałam się z tym, żeby ktoś z takim sentymentem opowiadał o swoim trudnym dzieciństwie. W słowach Kostrzewskiego nie doszukacie się ani krzty smutku, złości, czy oznak użalania się nad sobą, dlatego większość fragmentów zawierających wspomnienia z domu dziecka czytałam z uśmiechem na ustach. Moim zdaniem, każdy kto ma tendencje do użalania się nad sobą i obwiniania świata i ludzi o całe zło, jakie go spotyka, to powinien przeczytać Głos z ciemności. I zmieni swoje nastawienie, jeżeli nie- będzie to dowód na niespotykanie twardy i oporny na wiedzę łeb i nie jest to powód do dumy, żeby było jasne.
Roman Kostrzewski to bez wątpienia erudyta, ma szerokie horyzonty i potrafi barwnie opowiadać. To człowiek, od którego możemy się uczyć jak postrzegać drugiego człowieka, jak kooperować z każdym, pomimo wielu dzielących nas barier takich jak religia, preferencje seksualne, czy polityczne. Głos z ciemności jest de facto głosem rozsądku, to spokojny ton wśród piskliwych idiotyzmów, którymi faszeruje nas współczesna kultura.
Jednym z najistotniejszych dla mnie fragmentów, był ten, w którym Roman Kostrzewski odnosił się do sprawy zabójstwa w Rudzie Śląskiej w 1999 roku. Wtedy to doszło do morderstwa, rzekomo był to mord rytualny, Szatan, 666 i metal w tle. Polska stała się drugą Ameryką, gdzie za każdą taką zbrodnią doszukiwano się satanistycznego tła. Cóż, głośna sprawa, wokół której narosło wiele niedomówień pozostawionych samych sobie aż do dziś. Roman Kostrzewski sam zauważył, że gdyby wówczas powiedział głośno przed kamerami, co uważa na ten temat, rozpętałby tylko większą burzę, a jako człowiek rozumny i wyważony, odpuścił. W rozmowie natomiast stwierdził:
Młodzi ludzie w bunkrze wzajemnie się skrzywdzili i jakoby podłożem tego miało być czytanie Biblii satanistycznej i słuchanie Kata. W rzeczywistości było inaczej-to słuchający byli ofiarami, ale media przedstawiły to w inny sposób.(…) Do dzisiaj nie znamy prawdy, ale może ona właśnie jest prozaiczna-że katolik zabił swojego kochającego metal kolegę, tylko za to, że uwiódł jego dziewczynę. (…) Te wszystkie informacje o samobójstwach i satanistach są mocno ponaciągane. Powiem więcej, w tym kraju żyje ponad dziewięćdziesiąt procent zadeklarowanych katolików, więc niech odpowiadają za siebie.
Roman Kostrzewski. Głos z ciemności
Głos z ciemności to nie jest książka, to nie jest wywiad-rzeka, to jest rozmowa z ciekawym człowiekiem. Nie tylko czytasz, nie tylko słuchasz, lecz jesteś uczestnikiem opowieści o życiu, o dojrzewaniu w czasach dynamicznych przemian. Możesz najpierw się zaśmiać w głos słuchając historii o spłuczce, żeby chwilę potem ostro się wkurwić współodczuwając bezsilność młodego Kostrzewskiego wobec niezrozumiałych i małostkowych ludzkich zachowań. Ja przynajmniej tak miałam i nie żałuję.
Jak masz 2 godzinki wolnego czasu, to się ukulturalniaj: