Nie jest obojętne jaki ideał człowieka i ludzkości śpi w tobie, jakiej piękności domagasz się od rodzaju ludzkiego, jakim go chcesz mieć, tego człowieka.
Witold Gombrowicz
Nie będzie to wpis na temat religii, więc Ty, tak, Ty, który zerkasz tu licząc na wyznanie wiary lub peany na cześć misjonarzy w krajach trzeciego świata, możesz śmiało stąd wyjść. Nie obrażę się. Uwierz mi.
Internet to bardzo pojemna bańka, nie, źle to określiłam, to jest studnia bez dna. Można znaleźć w nim wszystko, a jeżeli czegoś nie ma, to znaczy, że albo to coś nie istnieje albo po prostu jest ukryte pod inną nazwą. Ja też bym nie istniała, gdyby nie ten blog, bo przecież nie mam profilu w social mediach, które podobno stanowią potwierdzenie jestestwa i wartości we współczesnym świecie. Blogi są dla mnie dużo wartościowsze niż najlepiej opracowane konta w mediach społecznościowych, bo blog to od początku do końca konkretna wizja, bloger sam przedstawia to, co chce i sam decyduje,w jakim stopniu pragnie się uzewnętrznić. Z drugiej strony, każdy kto miał chociaż krótką przygodę na przykład z facebookiem, wie, że tam wolność wyrażania siebie jest bardzo kontrolowana. Profil jest tak skonstruowany, że wymusza na użytkowniku ilość informacji, którą trzeba podać, a gdy jakiś czas nie jesteś aktywny, otrzymujesz wiadomości zachęcające do większego zaangażowania w tym półświatku. Gdy miałam jeszcze konto na facebooku wciąż dostawałam ponaglenia, żeby dodać więcej znajomych, napisać gdzie się uczyłam, gdzie pracuję itp.itd., a dla mnie- osoby, o bardzo dużym poczuciu wolności osobistej- było to nie do przyjęcia.
Wracając do blogów/ stron, to bardzo cenię ludzi, którzy starają się prezentować światu to co wartościowe, co potrafią i chętnie dzielą się wiedzą oraz doświadczeniem, zamiast gołą klatą lub dziubkami (to nie o ptaszkach). Staram się nie zerkać na strony, co do których wiem, że mnie nie interesuje ich tematyka, a gdy trafiam na treści, które są przeciwieństwem mojego światopoglądu, po prostu wychodzę stamtąd i już. Zaś, to z czym się utożsamiam i sympatyzuję, polubię lub zostawię komentarz, jako wyraz wsparcia.
Cześć nieznajomy/a! Rozumiem Cię! Robisz ciekawe rzeczy i ja to widzę i doceniam! Jest Ci trudno?! Nie jesteś sam/a! Może to nie przypadek, że trafiłam na Twoją wirtualną planetę!
Nie rozumiem natomiast ludzi, których nazywam misjonarzami internetu, a są to jednostki, które prawdopodobnie mają jakieś masochistyczne skłonności. Ich upodobania przejawiają się w surfowaniu po stronach prezentujących odmienne spojrzenia na świat, wszystko po to, by on (ona) mógł w komentarzach prowadzić własne kazania na górze. Ileż to straty cennego czasu! Ileż to psucia krwi! A może to wynika z chęci wykazania się wiedzą? Jeżeli tak, to załóż sobie własnego bloga i tam możesz bez ograniczeń prezentować światu swój intelekt. Wiem, że są osoby, które zarabiają na takim pouczaniu wszystkich wkoło,ale mimo wszystko uważam, że i tak jest ich garstka wobec całej fali wszechwiedzących misjonarzy o skłonnościach masochistycznych, robiących wykłady za darmo, tylko z poczucia MISJI. Jeszcze żeby to to podpisało się z imienia i nazwiska, ale nie, lepiej być tajemniczym profesorem w gaciach, znawcą teorii spiskowych i wyszukanych słów, których znaczenia sam zapewne nie rozumie. Wyobraźcie sobie sytuację, że tego typu zachowania przenoszą się do rzeczywistości i nagle do waszego domu wchodzi obcy człowiek, nie przedstawia się, a już od progu zrzędzi, że macie źle urządzoną przestrzeń, kuchnia nie taka, meble do kitu, więc zaczyna wam ubliżać, może nawet dochodzi do rękoczynów, bo on wie lepiej jak macie mieszkać. Zrobi wam bajzel, pójdzie do sąsiada, zrobi to samo, po czym okazuje się, że ten znawca i specjalista sam mieszka w kanałach i nawet własnego grajdołka nie posprząta.
Jakiś Czytelnik z oburzeniem może mi wytknąć, że ja tutaj, też się czepiam różnych rzeczy. No tak, czepiam się, ale na swoim blogu, a nie na cudzym i zazwyczaj to, co piszę ma zabarwienie ironiczne, co dla niektórych jest nie do zrozumienia. Co istotne, podpisuję się pod tym własnym imieniem i nazwiskiem, nie pseudonimem, biorę odpowiedzialność, za każde słowo, zdanie, za każdy błąd i niedopowiedzenie. Mogę być złośliwa, cyniczna, ale też wyrozumiała i wspierająca. Wielu zjawisk i postaw nie rozumiem, niektóre wywołują u mnie niesmak lub gniew, ale nie mam chęci ani poczucia obowiązku do nawracania, pouczania, wskazywania jednej, słusznej drogi. Nie obawiam się, co ktoś sobie o mnie pomyśli, bo nie jestem Twoją/jego/jej myślą. Nie możesz mnie zamknąć w swojej głowie, nie możesz innych zamykać w swojej głowie, bo głowa ma być otwarta, żeby zapełniać ją ideami, wiedzą, planami i marzeniami. Sam wybierasz między MISJĄ zbawiania ludzkości wbrew jej woli, a konstruktywnym i wszechstronnym rozwijaniem własnej osobowości.
Co wybierasz? Jaki ideał ludzkości śpi w Tobie? Jaki ideał TY reprezentujesz?