Nigdy nie miałam jakichkolwiek kompleksów spowodowanych tym, że pochodzę z małego miasta i nadal mieszkam w małym mieście, mimo tego że nęciły i korciły mnie te dużo większe miejscowości. Kraków, owszem ładny, nie powiem, ale po co mi. Poznań, też piękne miasto, podobnie Wrocław, ale w żadnym z nich nie wyobrażam sobie życia na stałe. Jako osoba z nadwrażliwością sensoryczną, nie mogłabym mieszkać w dużym mieście ze względu na nadmiar bodźców, więc szkód z „mieszczuszenia” byłoby więcej niż korzyści.
Bawiło mnie zakompleksienie moich rówieśników wynikające z pochodzenia, a obnażył to idealnie facebook. Gdy widziałam jak Marysie, Zosie i Joasie z małych mieścin Śląska Cieszyńskiego pisały sobie, że mieszkają w Krakowie lub we Wrocławiu, ledwo tylko w październiku wyjechały tam na studia. I chociaż lata temu wróciły w rodzinne strony i łażą z wózeczkiem po wsi, to żadna z nich nie zmieni opisu na fcb. Prym w żenadzie wiedzie jednak moja kuzynka, która 10 lat temu wyjechała na 2 miesiące do USA i od tamtej pory uparcie utrzymuje w opisie, że POCHODZI z Filadelfii. Wydawałoby się, że skoro ma swoje lata, to powinna pójść po rozum do głowy, no ale cóż. Za każdym razem zadaję sobie jedno pytanie- po co? Po co tak perfidnie kłamać, tym bardziej, że są ludzie, którzy wiedzą, że podawane informacje to wierutne bzdury. Potem biedny absztyfikant zakochany w nieznanej pannie z internetu, która utrzymuje, że mieszka w Warszawie, jest bliski zaproszenia jej na kawę(bo to przecież po sąsiedzku), nagle dowiaduje się, że musi nadkładać drogi do Zgonu w województwie warmińsko-mazurskim. Niewielka to różnica, nieprawdaż?
Myślę, że kompleksy związane z pochodzeniem nie zdążyły się u mnie rozwinąć, bo dość szybko jako młodziutka dziewczyna trafiłam do pracy w Informacji Turystycznej i spotykałam tam codziennie różnych ancymonów z całej Polski, a nawet z całego świata. Śmiałam się, gdy mój szef podkreślał jak nie znosi tzw. polskich niemców, ale zrozumiałam to, gdy po raz pierwszy trafili się klienci, którzy za drzwiami biura mówili po polsku, lecz gdy przekroczyli próg IT nagle zapominali języka ojczystego i mówili tylko po niemiecku nieudolnie udając, że nie rozumieją ani słowa w naszym języku.Na porządku dziennym było użeranie się z warszawiakami spod Radomia, którzy przychodzili z daremnymi żalami, że pada a miało być słonecznie, że lampki na fontannie nie świecą, że po 22.00 nie ma już czynnych klubów itp.itd.. Normą było rzucanie banknotem 200 zł, bo pan/pani nie ma 10 gr drobnych na skserowanie jednej kartki.
Jednej sytuacji nie zapomnę do końca życia, nawet gdybym miała demencję! Pewnego dnia przyszła do mnie dystyngowana para, kobieta i mężczyzna w średnim wieku, otaczała ich chmura perfum Dolcze Kabana i pytają czy mam znaczki pocztowe, bo do urzędu pocztowego daleko, a chcieliby wysłać widokówkę. Ja na to, że owszem, mam znaczki, więc pytam- krajowy czy zagraniczny? Na co oni chórem odpowiadają- do Warszawy! Wewnętrzny wybuch śmiechu spowodował, że byłam bliska sprzedania im znaczka zagranicznego. Kolejnego dnia znów się zjawili, wybierali mapy turystyczne, za każdym razem zaczynali zdanie od „bo wie pani, u nas, W WARSZAWIE”. Jakby miało to na mnie zrobić jakieś wrażenie. Może nie pochyliłam przed nimi pokornie głowy, bo po prostu trudno na mnie zrobić wrażenie? To też jest wielce prawdopodobne, zatem dzięki ci moja przekoro!
Wszelkie kompleksy wychodzą z człowieka, im bardziej próbuje się je ukryć. Można to porównać do ciągłego wpychania nieuprzątniętych szmat do szafy, która ma swoją pojemność i pewnego dnia wszystko się wysypie, czy tego chcemy czy nie. A wysypie się w najmniej dogodnym momencie. Uważam też, że umiejętność pogodzenia się ze sobą, ze swoimi korzeniami jakie by one nie były, świadczy o dojrzałości i wnosi więcej wewnętrznego spokoju niż najlepsze psychotropy. Jeżeli wstydzisz się swojego pochodzenia, to wstydzisz się samego siebie, a tego przecież nie chcesz, prawda?