Nasz sukces, ale porażka- Twoja.

Nic nie utemperuje ducha wojownika lepiej niż konieczność zadawania się z niemożliwymi do zniesienia ludźmi obdarzonymi władzą. Tylko w takich warunkach wojownik potrafi wykształcić w sobie trzeźwość umysłu i spokój wewnętrzny, które pozwolą znieść napór nieznanego.

Don Juan nauczyciel Carlosa Castanedy

Pracowałam nad pewnym projektem od 3 miesięcy, akurat dziś osiągnęłam zamierzony cel, po czym wychodząc z pracy otrzymałam od szefa wiadomość- OSIĄGNELIŚMY TO! Tak! MY osiągnęliśmy, MY robiliśmy, MY mieliśmy w to wkład, MY się pod tym podpiszemy! Nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo się wściekłam- ja -ostoja spokoju i opanowania.

Moją złość i rozżalenie spotęgował fakt braku zrozumienia ze strony najbliższych mi osób- „w każdej pracy tak jest” „każdy kierownik wysługuje się podwładnymi i przypisuje sobie ich sukcesy”. To miało mnie pocieszyć, a zamiast tego rozsierdziło jeszcze bardziej. Jestem w stanie wiele znieść, na wiele parszywych zagrywek mogę przymknąć oko, bo po co się kopać z koniem skoro przyjemność z tego żadna, jednak wszystko ma swoje granice. Dziś, moim zdaniem, ta granica w bezczelny sposób została przekroczona. Przełożony paskudnie wypiął zad i nasrał do mojego ogródka. Może gdyby potrafił działać w bardziej wyrafinowany i zawoalowany sposób, to nie ruszyłoby mnie aż tak bardzo. Nie wiem co jest gorsze sam fakt przypisywania sobie czyjegoś sukcesu, czy może jednak to, że ten człowiek nie kryje się zupełnie ze swoim buractwem.

Co gorsze, dotarła do mnie myśl, że gdyby coś poszło nie tak, to cała odpowiedzialność spadłaby na mnie. Nikt by nie powiedział „daliśmy ciała jako zespół”, „zawaliliśMY”, zamiast tego we mnie zostałyby wymierzone wszelkie działa składające się z żalu, pretensji i złości. Bo sukces zawsze ma wielu ojców, a porażka to sierota, bękart do którego nikt nie chce się przyznać.

Powinnam się cieszyć, ale nie wiem czy potrafię. Jest mi przykro, bo w ten projekt włożyłam mnóstwo czasu, zaangażowania i najlepszych umiejętności. Próbuję to sobie wytłumaczyć, zracjonalizować, że to tylko moje EGO się burzy, że to wszystko jest poza mną, ale trudno o takie podejście, gdy mam świadomość że oddałam jakąś część siebie.

I wpadłam w kołowrotek złości i smutku, jestem zła na siebie za to, że się wściekam, że przeżywam to wszystko, a powinnam mieć na to wyrąbane. Moje zen poszło się jebać.

2 uwagi do wpisu “Nasz sukces, ale porażka- Twoja.

  1. Trzeba mu było od razu słodzić, że faktycznie, bez niego ani rusz, nie dałabyś sobie rady, że ci co chwila podrzucał materiały, pomysły, itp. To jest taka argumentacja ad absurdum, jeśli ktoś wyprowadza cios w twoją stronę, uchyl się. Niech leci z impetem tam, gdzie zamierzał. Jednocześnie niech nie będzie do końca pewien, kupisz czy tak szczerze.

    Polubienie

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s