Mój mały, dziwny świat.

Nie ma to jak mieć dzień wolny w poniedziałek… Herbatka, kocyk, ciasteczko, dzień przepędzę samotnie jak Zocha Stryjeńska. Celebruję miłość do samej siebie, do mojej rogatej duszy. Z pewnością inna kobieta na moim miejscu rzucałaby się o samotność w związku, ale nie ja. Ja potrzebuję samotności dla zdrowia psychicznego, dla utrzymania kontaktu z sobą i otaczającym mnie światem.

Kilka dni temu chirurg, który przeprowadzał u mnie mały zabieg, stwierdził- że do wesela się zagoi, ja odpowiedziałam, że już dawno jestem po weselu( żeby trzymać się faktów- nie mieliśmy wesela w ogóle, tylko obiad i deserek) , na co on odparł -że zawsze może być ten drugi raz. Jeszcze powtórzył to dwukrotnie jakby chciał mnie uświadomić, jak sprawy się mają na tym świecie. Ot taka żartobliwa wymiana zdań, ale otworzyła mi oczy na jakąś część mnie, która bardzo się zmieniła, a ja dopiero teraz ją odkrywam.

Pomyślałam o swoim związku i o tym, że chociaż jesteśmy już jak wygodne, ciepłe papcie, to nie szukałabym wrażeń i motyli w brzuchu, bo nie umiem, nie chcę. Chyba zrobiłam się grubo skórna albo gdzieś straciłam serce po drodze. Miałabym trudności z tym, by zaufać innemu mężczyźnie, wciąż w mojej głowie trwałaby analiza na zasadzie- daje kwiatka, bo chce poruchać albo-mizdrzy się do mnie, bo aktualnie nie ma nic lepszego na horyzoncie. Nie mam już ochoty na dziwne gierki damsko-męskie, na bycie drugą, trzecią, zastępczą, tymczasową itp. Nie widzę sensu w udawaniu kogoś kim się nie jest, w naginaniu się do bliżej nieokreślonego ideału, który roi sobie w głowie druga osoba.

Zanim poznałam Z. miałam innych adoratorów, jeden chciał już budować dom, planował mi życie, inny szukał u mnie ucieczki przed swoimi nałogami, jeszcze kolejny szukał młodej dupy, którą wychowa sobie po swojemu. Każdy z nich twierdził, że kocha dozgonnie, a zamiast tego niszczyli mi życie. Po takich przejściach, przestałam liczyć na to, że może być spokojnie i normalnie, miałam jednak szczęście i od ponad 10 lat jestem w małżeństwie opartym na zasadzie-żyj i daj żyć, nie przeszkadzajmy sobie i to się dobrze sprawdza.

Historie o porozumieniu dusz i umysłów, o rozmowach do białego rana, czy nagłym zrywie uczuć i zasypywaniu wybranki (wybranka) niespodziankami, są dla mnie mało wiarygodne. Nie ma miłości od pierwszego wejrzenia, nie ma gromu z jasnego nieba, nie w moim życiu, nie w moim świecie.

Im gwałtowniejsze uczucie, tym szybciej się wypali, im większy grom, tym więcej trocin potem trzeba sprzątać.

Takie rzeczy tylko w filmach.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s