Mogę już śmiało podsumować pierwszy miesiąc nowego czarnkowego roku szkolnego. Przyjrzałam się nieco pierwszoklasistom, już zdążyłam się przyzwyczaić, że chcą zostać „kukarzami” „chydraulikami”, a niejedno dziewczę pragnie za 3 lata być pełną gębą „fryzjerkom” lub „sprzedawcom”, a tak „wogle” to najlepiej zostać influencerką albo streamerem.
Widuję na szkolnym korytarzu wystraszonych czternastolatków o posturze chucherka, które może zdmuchnąć wiatr, a między nimi wyrośniętych byków, starych wyjadaczy, którzy tak lubią szkołę, że co rok repetują. To są właśnie uroki pracy z młodzieżą ze szkół branżowych lub jak to się potocznie mówi- zawodówek. Nie powiem, są uczniowie, którzy kończyli podstawówkę ze średnią 4,5 a mimo to wybrali taką ścieżkę edukacji, są to z reguły osoby interesujące się konkretnym fachem i jak najszybszym usamodzielnieniem się finansowym, ale jest ich naprawdę niewiele.
Znakomita większość to zagubione w życiu i poturbowane dzieciaki, którym od maleńkości rodzice, a potem nauczyciele wmawiali, że nic z nich nie będzie i niech chociaż mają w życiu jakiś zawód. Szkoda tylko, że niewielu z nich wykorzystuje potencjał jaki tkwi w kształceniu zawodowym, bo przecież teraz na rynku pracy jest już przesyt wykształciuchów po marketingu, socjologii i zarządzaniu, a że tak zacytuję F.Kiepskiego-robić ni ma komu. Dobry fachowiec, jak chociażby wcześniej wspomniany hydraulik, jest na wagę złota, potrzeba dobrych fryzjerek co może potwierdzić niejedna kobieta, która jest po włosowych przejściach, a o ślusarzach, spawaczach już nawet nie wspomnę. Absolwent szkoły branżowej jeśli ma chociaż odrobinę głowę na karku i zmysł przedsiębiorczości bez problemu rozkręca biznes, dzięki temu ma szansę zarabiać więcej niż jego nauczyciel, co w sumie nie jest aż tak trudne do osiągnięcia.
Już od wielu lat nie podoba mi się czarny PR wykreowany wokół szkół branżowych, przez co w umyśle przeciętnego obywatela uczeń zawodówki jawi się jako nieuk, leń, pewnie z marginesu społecznego. Zapomina się o tym, że ta młodzież w przeciwieństwie do ululanych licealistów „stworzonych do wyższych celów”-łączy naukę z pracą. Owszem miewają problemy z liczeniem, pisaniem, czytaniem, ale nie boją się pracy i znają wartość pieniądza, który zarobią własnymi rękami. Kilka dni temu, gdy mój wychowanek dowiedział się, że mam problemy z samochodem, sam zaoferował, że wymieni tarcze i klocki hamulcowe, także widzicie jakie mam znajomości ;-).
Powinno się o tym głośno mówić i powinno się doceniać młodych ludzi, którzy wybierają pracę zamiast siedzenia na garnuszku rodziców aż do skończenia studiów. Bo gdzie by mieszkali wykształceni pracownicy korpo, gdyby wcześniej ktoś nie zbudował apartamentowców? Kto by im wypłytkował kuchnie i łazienki materiałami droższymi niż robocizna pracowników budowlanych? Kto by nam gotował w restauracjach i kto podawał dania pod nos? Kto by naprawiał auta? Gdyby nie pracownicy fizyczni, często właśnie po szkołach branżowych, to intelektualiści byliby w najczarniejszej dupie świata.
I niby to mamy postępowe społeczeństwo, edukacja się rozwija, bo są wymiany międzynarodowe, dobrze wyposażone sale multimedialne, ale cóż z tego jak obecna władza naciska na to, aby uwsteczniać dzieci i młodzież. Zamiast burzyć mury, walczyć ze stereotypami, tylko je pogłębia. Lepiej indoktrynować, mącić niż kształcić samodzielnych w myśleniu i działaniu obywateli. Niech dobrym przykładem tego typu działania będzie organizowany u mnie bieg papieski, w którym obowiązkowo ma brać udział młodzież i kadra, podczas gdy uczniowie masowo wypisują się z lekcji religii. Nie wiem czy bieganie ma ich nawrócić i przywrócić na łono kościoła, czy co? Swoją drogą jestem bardzo ciekawa jak wierchuszka ugryzie ten temat, ale o tym opowiem Wam za 2 tygodnie…
C.D.N.
No właśnie z jednej strony zawodówka daje możliwości, bo iczy zawodu i można byłoby z jiej duo wyciągnąć, ale niestety uczniowie tam idący najczęściej sami pogłębiają stereotyp o samych sobie, nie biorąc tej szkoły na poważnie.
PolubieniePolubienie
Pomimo, ze glownie pracuje w administracji, nie boje sie fizycznej pracy. W dalszym ciagu dostrzegam pozytywy obu rodzajow prac i czesto jestem jedna noga tu a druga tam. Nic nie daje takiej satysfakcji, jak zmeczenie spowodowane ciezka praca fizyczna. Cialo sie cieszy, a z cialem i umysl. Praca intelektualna tez oczywiscie moze byc meczaca i bardzo odpowiedzialna. Poniewaz mam doswiadczenie z obu rodzajow prac, to wiem, ze jedna bez drugiej nie istnieje i obie sa warte docenienia.
PolubieniePolubienie