Friedrich Nietzsche
Kto sobie otwarcie stawia wielkie zadania, a następnie w tajemnicy nabiera przekonania, że do nich jest za słaby, zazwyczaj nie ma też dość siły, żeby je otwarcie odwołać i wtedy niechybnie staje się obłudnikiem.
Nie macie pojęcia jakie zamieszanie panuje u mnie w pracy od początku tego roku, a ja niestety jestem niemalże w epicentrum tego tornada.
A wszystko zaczęło się od ciąży…
Nie mojej.
Koleżanka z pracy ogłosiła w święta radosną nowinę i nie byłoby w tym nic dziwnego, drażniącego czy niepokojącego, gdyby nie to, że miała być NASTĘPCZYNIĄ TRONU, a tron będzie wolny jeszcze w tym roku!
Mój szef, cwane dziadzisko, które chętnie wyręcza się innymi i jest mistrzem ustawek do fotografii z lokalnymi szychami, od kwietnia nabywa prawa emerytalne. Jeszcze w listopadzie twierdził, że chciałby pracować jak najdłużej, lecz wieść o ciąży osoby, która do tej pory robiła za niego najważniejsze czynności, przyspieszyła jego decyzję o odejściu na emeryturę.
Niby kapitan ostatni opuszcza tonący statek… Niby…
Niechcący, przez to że jestem sumienna i pracowita, wpadłam w oko cyklonu, ponieważ szefo stwierdził, że tak oto „PANI AGATA MNIE ZASTĄPI!! PANI BĘDZIE DYREKTOREM, PANI BĘDZIE ZARZĄDZAĆ!!! Przynajmniej do czasu, dopóki nie pozwolą mi być na emeryturze i jednocześnie dalej kierować jednostką XXXXXX!!!”
Na początku myślałam, że jeżeli miałabym go zastąpić tylko na miesiąc, do czasu aż wróci jako szczęśliwy pracujący emeryt, to ok, niech potem dalej jest pajacem, bylebym mogła spokojnie robić to co najlepiej potrafię… ale sprawy się pokomplikowały…
W poniedziałek oświadczył mi, że został oddelegowany do innego miejsca i zamierza przyjąć ofertę chociaż nie musi. Dzisiaj stwierdził, że jednak nie chce tego oddelegowania, bo woli iść normalnie na emeryturę, a tak w ogóle to bolą go kolana i chyba od poniedziałku pójdzie na L4, które dociągnie do kwietnia. Zaciążona koleżanka już zaplanowała sobie L4 od lutego, chociaż będzie rodzić dopiero w lipcu i tym oto sposobem, zostaję ja i grono starych pracownic, którym się nie chce, na niczym się nie znają, a gdyby czegoś od nich wymagać to nakablują na ciebie do związków zawodowych i pewnie jeszcze wysmarują donos do wierchuszki na poziomie wojewódzkim.
Nie ukrywam, że drażni mnie postawa mojego przełożonego, który okazuje się cwaniakiem do potęgi entej. Znam go już trochę, nieraz widziałam jak namieszał a potem cichaczem wymykał się i mówił „to nie ja”, ale nie sądziłam, że będzie słaby do tego stopnia, aby uciekać gdy tylko zabraknie jednej osoby. Szef chciałby szefować, kierować, zarządzać, ale nie pracować, nie brać na siebie odpowiedzialności, bo przecież on ma ludzi do bicia, on tylko ma doglądać, nadzorować i zbierać owoce cudzej pracy.
Rok temu podczas jego długiej nieobecności nawiązałam fajne kontakty z lokalnymi funkcjonariuszami policji, którzy za darmo w ramach swojej pracy przychodzili do młodzieży z ciekawymi prelekcjami, gdy tylko szef wrócił i wszystko musiało znów przechodzić przez jego ręce, przejął „moje kontakty” i wszystko spierdolił. Zaczęło się od przytyków do jednego z funkcjonariuszy, że za nudno, że nie tak ma to prowadzić a skończyło się- nawet nie wiem na czym i nie chcę wiedzieć, żeby nie denerwować się jeszcze bardziej. Suma summarum, kontakt z tymi panami gdzieś się urwał, a szef nie chce się przyznać, co narobił lub co powiedział.
Głupio, że jest mi głupio, za to, że ktoś inny jest głupi.
Wiem, że mogłabym być szefem, wiem, że dałabym radę, ale zwyczajnie nie mam ochoty po kimś sprzątać. Nie mam przyjemności w tym, żeby pracować z niereformowalnymi ludźmi, od których przez wiele lat nikt niczego nie wymagał i w związku z tym mają postawę „Jestem. I to wystarczy.”. Nie chcę tracić swoich zdolności i cennego czasu na coś, czego nie da się zmienić. Nie chcę też za nich odpowiadać.
Nie ma idealnej pracy, ani idealnych ludzi, ale uważam, że wystarczy dobrze robić swoje i chcieć się rozwijać, czy to aż tak dużo? Okazuje się, że tak.
Życzcie mi cierpliwości, bo przyda się jak cholera…
Wiem co czujesz. Ciężko jest sprzątać po kimś, szczególnie po takim nieudaczniku. Jestem jednak pewien, że świetnie byś sobie poradziła. Wyobraź sobie jaką satysfakcję dałaby Ci możliwość ułożenia wszystkiego po swojej myśli, zaprowadzenia ładu i wprowadzenia własnych reguł.
Wyobraź sobie, że w Policji bardzo popularna jest idea awansowania kogoś w ramach „wiecznego po.”. Np. oficjalnie mówią na Ciebie „kierowniku”, ale grupy zaszeregowania nie otrzymujesz, podwyżki nie dostajesz, przed tytułem masz „pełniący obowiązki”, a jedyne czego masz więcej to – robota i odpowiedzialność. W ten sposób ludzie potrafią latami tyrać na czyjś sukces.
Pozdrawiam!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wyobraź sobie, że u mnie też jest popularna idea wiecznego p.o. I właśnie w to nie chcę dać się wkręcić- jakieś dziwne zastępstwa, niby tymczasowe a ciągnące się latami, dodatkowa odpowiedzialność bez idących za tym profitów. Oto realia budżetówki🙄. Poza tym, przy takich pracownikach jakich tu mam, to nie wchodzi w grę robienie porządków i wprowadzanie własnych reguł-widziałam ilu ludzi już na tym poległo. Póki co, czekam jak sytuacja dalej się rozwinie. Dzięki za komentarz😊
PolubieniePolubienie
Też miałam taką sytuację w pracy- menadżerka gówno się znała, nie poznała nigdy naszego systemu, nie informowała zespołu o tym, co dziś robimy, bo wszystko było zarządzane przeze mnie. Jezu, jaka ja byłam zmęczona, organizowaniem wszystkiego, pilnowaniem, poprawianiem, ciągnięciem reszty zespołu za uszy każdego dnia, żeby coś zrobić, bo oni siedzieli i liczyli na to, że na nuż dzisiaj zapomnę. Odeszłam, zastąpiła mnie inna dziewczyna- teraz ona cienko kwiczy. Praca z niereformowalnymi ludźmi jest najgorsza, nie dość że robimy swoją pracę, to jeszcze tym innym trzeba grozić, prosić, płakać, błagać, marudzić, zachęcać, żeby łaskawie wypelnili swój obowiązek, za który płacą im pensję. Toż to powinno być karalne.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadzam się z Tobą. Nigdy nie mogłam pojąć jak można bez wyrzutów sumienia migać się od pracy za która ci płacą, ale okazuje się że można i że się da, bo przecież ktoś inny to zrobi… pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Zostan dyrektorka i wszystkich pozwalniaj, w koncu placi im sie za pracowanie, a oni nie pracuja 😛 Wymien kadre 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Gdyby to było takie proste… niestety w Polsce system edukacji i wychowania zmaga się z ogromnymi brakami kadrowymi, już teraz brakuje nam pracowników a gdybym zwolniła tych co zostali to dopiero byłaby patowa sytuacja. Jak mawiała moja babcia- jak się nie obrócisz, dupa zawsze z tyłu 🙊
PolubieniePolubienie
Pingback: Niechcianego chleba najwięcej się najesz… – Kobieta myśląca. Przewrotnie.