Problemy młodych.

Żeby nie było, ja też nadal jestem młoda i wiecznie będę młoda nawet z wyglądem rodzynki.

Jak sami wiecie albo i nie, pracuję z młodzieżą w wieku od 14 do 18 lat. Bywają dni, gdy z uśmiechem na twarzy kończę swoją pracę i w duchu sobie powtarzam, że „to ma sens” a bywają też chwile, gdy po prostu tak mnie wkurzają, że walnęłabym jednego, drugiego i trzecią na dodatek też. Wciąż uczę się cierpliwości do ich „zaraz” „kiedyś to poprawię” „ważne że mam ponad 50 % obecności” „jadę na wycieczkę albo jednak nie jadę bo Zosia nie jedzie” „Zosia nie jedzie, bo jedzie Sandra która odbiła jej chłopaka” itp.itd.. Praca z ludźmi, a szczególnie z osobami, nazwijmy to wymagającymi, jest trudna. To jak gra w ciepło-zimno, nigdy nie wiesz jak twoje działania i słowa zostaną odebrane, czy uda się nawiązać nić porozumienia, czy wasza komunikacja będzie wyglądała jak zakupy na chińskim targu u głuchoniemego i ślepego sprzedawcy.

Jako osobie neuronietypowej jest mi trudniej ogarnąć pewne mechanizmy funkcjonowania społecznego, ale w warunkach pracy z młodzieżą idzie mi to całkiem sprawnie, dlatego że przy nich mogę sobie pozwolić na większą swobodę. Różne moje dziwactwa, które obracam w żart, młodzież odbiera jako zachętę do tego żeby być sobą i umieć zdystansować się do tej całej fasady. Miałam jednak pisać o ich problemach, a nie o sobie, więc już zmierzam do meritum…

Pierwszym ogromnym problemem młodych, są rodzice. Alkoholik w rodzinie, notoryczny bezrobotny, przemocowiec, albo rodzice karierowicze, samotne matki zapatrzone tylko na swoje nieszczęście lub zdesperowane w szukaniu partnera- to jest moja codzienność kontaktów z rodzicami. Mam wrażenie, że jeszcze nigdy rodzice nie mieli tak bardzo w dupie swoich dzieci jak teraz i totalnie mnie grzeje, gdy słyszę tych współczesnych psychologów i terapeutów rodzinnych, którzy pieprzą o tym, że kolejne pokolenia rodziców są coraz bardziej świadome, że nie chcą powielać błędów wychowawczych swoich rodziców. Guzik prawda, gros współczesnych rodziców poprzez niepowielanie schematów rozumie tworzenie kolejnych równie destruktywnych metod wychowawczych.

Nie bijemy dziecka, ale zrobimy z niego geniusza, tylko musi siedzieć w szkole i na zajęciach dodatkowych od 8 do 20, przynajmniej nie będzie potem miał siły na fikanie ani nie wpadnie w złe towarzystwo, bo nie znajdzie czasu na przyjaźnie.

Co z tego, że ledwo przechodzi z klasy do klasy? Niech robi co chce byleby szkołę skończył.

Bo wie pani, właśnie się wprowadził do nas mój chłopak i Danusia strzela fochy, a ja przecież mam prawo ułożyć sobie życie (4 chłopak mamy w ciągu 2 lat).

Madzia nie ma czasu na naukę, bo musi zająć się młodszym bratem z zespołem Downa, gotuje, pierze, odprowadza go do szkoły, przez co sama notorycznie się spóźnia. Mama siedzi u kosmetyczki, tata pije do oporu. Jak jest dobrze, to pijany zaśnie, jak ma za mało, zaczyna się awanturować.

Mama Arka jest ciężko chora, tata kolejny raz w życiu traci prawo jazdy za jazdę pod wpływem. Arek i jego bracia opiekują się na zmiany mamą, tata szuka pracy, ale każda oferta jest dla niego za słaba… Przecież on jest stworzony do wyższych celów.

Ciało. Drugim aspektem są zmiany biologiczne wynikające z dojrzewania, a których młodzież po prostu nie rozumie oraz kult idealnego ciała w mediach. Nastolatki często są przerażone zmianami, które dotykają ciało w okresie dojrzewania. Chłopcy próbują to ukrywać niewybrednymi żartami, czy wulgaryzmami a dziewczyny „zapadają się w sobie” maskują się za dużymi chłopięcymi ubraniami i toną makijażu. Mam w grupie uczennicę, która codziennie nosi na głowie grubą czapkę i na to jeszcze kaptur, podczas gdy wszyscy gotujemy się z ciepła. Inne aparatki eksperymentują z makijażem, jak to określiła moja koleżanka- na pijaną Kleopatrę, czyli grube mocne kreski na górnej powiece. Moje Kleopatry w czwartek wieczorem wysłały mi zdjęcie na którym chwalą się kolczykami w języku. Inne 2 dni wcześniej przekłuwały sobie nos w szkolnej toalecie. Już nawet nie wspomnę o niezliczonych przechwałkach co kto sobie wytatuuje. I to co mnie najbardziej przeraża, to ich rozmarzone oczy wlepione w jakieś sztuczne lale z Instagrama, zachwyt nad ich pięknem a potem komentarze ” jestem grubą świnią” „okropnie wyglądam”.

Trzeci problem, to wszechobecny kult pieniądza i lansu. Nie ukrywam, że moją grupę wychowawczą stanowią w większości uczniowie z dość biednych rodzin. Wielu z nich notorycznie kłamie, opowiadając ile mają hajsu, co sobie kupują, jak to melanżowali i wszystkim stawiali, bo ich stać. W rzeczywistości nie mają nawet na kanapkę, więc przyzwyczaili się, że jak przychodzą do pani Agaty, to zawsze pani Agata zrobi ciepłą herbatkę i ma jakieś ciastka. W ubiegły piątek wybrałam się z grupą moich dzieciaków do kina na film 3D, przyszedł jeden chłopak, po którym widziałam, że chciałby jechać ale nie ma pieniędzy. Kupiłam mu bilet i z radością patrzyłam jak fajnie integruje się z grupą. Obiecał mi czekoladę na Dzień Kobiet, zobaczymy czy dotrzyma obietnicy ;-). Wiem, że to głupie i naiwne myślenie, ale ilekroć pomagam jakiemuś dzieciakowi, robię to z intencją, żeby w jego głowie zakwitła myśl, że nie wszyscy dorośli są beznadziejni i że zawsze znajdzie się ktoś, kto się troszczy.

Kolejny problem to emocje. Nastolatki z powodu burzy hormonów i nieukształtowanego w pełni obszaru mózgu odpowiedzialnego za myślenie przyczynowo- skutkowe, nie ogarniają swojego wnętrza. Na porządku dziennym są nieadekwatne reakcje na różne czynniki zewnętrzne. Żyją chwilą i przez to nie patrzą na długofalowe skutki swoich działań. Przykład? Nikola czuje potężny gniew wobec swojej byłej przyjaciółki, która odbiła jej chłopaka. W tych emocjach ma ochotę sprać ją na kwaśne jabłko i nie da sobie wytłumaczyć, że jeśli to zrobi, to wiąże się to z poważnymi konsekwencjami. Dla Nikoli ważna jest chęć odreagowania i nic innego w tym momencie się nie liczy. Jeszcze gorsze historie, to zerwania, zdrady i generalnie wszystkie sprawy damsko-męskie. Bo do umysłu zakochanego nastolatka nie dociera, że to dopiero początek jego/jej życia i że będzie zakochany jeszcze X razy w swoim życiu, że ludzie często zawodzą, manipulują, oszukują…

Seks… Uuu, to jest gruby kaliber. Wszyscy dobrze wiemy, że poziom edukacji seksualnej w Polsce jest poniżej dna. Brak edukacji w tym zakresie połączony z przebodźcowaniem młodzieży, to efekt bomby atomowej. Możecie wierzyć albo nie, ale nie ma tygodnia, żeby nie przyszedł do mnie jakiś przerażony nastolatek, że jego dziewczyna jest w ciąży. We wszystkich tych przypadkach do tej pory okazywało się, że spóźniony okres to po prostu efekt wahania poziomu hormonów, ale prędzej czy później będzie jakiś strzał w 10, czy tego chcemy czy nie. Edukuję ich na ile mogę, ale trudno jest wyplenić różne głupie mity, w których młodzież wyrosła, a Internet tylko je utrwalił.

Nastolatki są wkurzające, to nie ulega wątpliwości, ale zanim postawi się na nich krzyżyk trzeba samemu sobie zadać pytania- co przeżywałeś/aś będąc w ich wieku? Co Ty sam już jako dorosły człowiek zrobiłeś/łaś żeby pomóc tym zagubionym młodym ludziom?

Powyżej dzieło Dawida, które wysmarował na sprawdzianie z języka polskiego. Gdy zwróciłam mu uwagę, że w nowym semestrze ma już 3 uwagi, on na to odparł „czekam aż będzie 10”. Uroczo, prawda? 😉

Jedna uwaga do wpisu “Problemy młodych.