Właśnie tak podobno mawiała moja babcia. Oczywiście miała masę innych złotych myśli typu „przyjdziesz jeszcze na mój gnój srać” , „siedzi ciemny jak tabaka w rogu” albo „splunąć ku… w oczy, to powie, że deszcz pada”. Ale dziś nie o powiedzeniach babć i dziadków, a o niechcianym chlebie, który teraz muszę zajadać i już mi staje w gardle sztorcem.
Pamiętacie, jak w jednym z poprzednich wpisów wspominałam o moim popieprzonym szefie, który chciał uciec od odpowiedzialności i nagle stwierdził, że mnie namaści na swojego następcę? https://przewrotniemyslac.blog/2023/01/10/byc-i-nie-byc-oto-jest-pytanie/
Otóż stało się. Od dwóch tygodni szefuję, po tym jak pan X postanowił uciec najpierw na urlop przedemerytalny, a potem na emeryturę, nie czekając nawet na koniec roku szkolnego. Mówiąc krótko w żołnierskich słowach-spierd….ł, wcześniej robiąc bałagan na niespotykaną skalę. Zostałam z tym syfem sama na głowie, bo nie mam oparcia w żadnym z współpracowników, koleżanki mają alibi-mają inne szkoły i tylko z litością w głosie zagadują „no szkoda, że tak cię zostawił” „przykro nam”. O, a mnie jeszcze bardziej.
Tydzień temu zostałam zawezwana do wierchuszki na rozmowę. Jeśli myślicie, że była to miła rozmowa na zasadzie- awansujemy panią w związku z przejściem na emeryturę pana X-to nic z tego. Weszłam do gabinetu Pustogłowego, oprócz niego siedziały tam 4 inne osoby. To wyglądało jak przesłuchanie i próba topornej manipulacji. Chcą żebym pracowała za miłe słowo i żebym tyczasowo to wszystko poprowadziła, czyli żebym wszystko posprzątała, a oni w międzyczasie znajdą politycznie poprawnego znajomego, który przyjdzie na gotowe.
Nie mieli ze mną łatwo, pojechałam z nimi równo i o dziwo myślałam, że po tym będzie wielka obraza i może nawet próba udupienia mnie. Teraz okazuje się, że tylko utwierdziłam ich w przekonaniu, że jestem twardą osobą, która dużo zniesie, więc nadaje się na stanowisko kierownicze. Jak nie urok, to sraczka!
Najgorsze jest to, że już teraz całe to zamieszanie negatywnie wpływa na moją pracę wychowawczą, bo nie mam tyle czasu dla dzieciaków, co wcześniej, a jak już jestem dla nich, to odpływam myślami na zasadzie „to muszę napisać, tam zadzwonić, tam zajechać, to zrobić, a tu terminy ścigają, a tu kontrola jest zapowiedziana” itp.itd.. Nie na to się pisałam.
W całej tej gównianej papierkologii i systemie giną po drodze zagubione dzieciaki, które kryją sznyty pod zbyt długimi rękawami, uciekają w cyberświat przed ojcem alkoholikiem albo wieją z domu, bo nie mogą patrzeć jak mamusia przyprowadza kolejnego partnera z którym robi sobie kolejne dziecko. Do tego zmęczeni i sfrustrowani nauczyciele, którzy myślą tylko o zrealizowaniu podstawy programowej za wszelką cenę. Za dużo tych nieszczęść, stanowczo za dużo, a ja zbyt głęboko zostałam wciągnięta w tą machinę, tylko jak się uwolnić z tego kołowrotka? Może rozpędzić się na maksa i liczyć na to, że siła rozpędu sama mnie z niego wyrzuci?
Wiem, że jestem silna i mam poczucie własnej wartości, ale mimo to, nie chcę przypłacić zdrowiem za czyjeś głupie zachowania i system, który wysysa każdego bezlitośnie, do cna. Nie warto. Ktoś musi powiedzieć stop i mam nadzieję, że to będę ja.
*obrazek pochodzi z ksiązki Camden Benares „Zen bez mistrzów zen”
Najczęściej kończy się na tym, że ci, którzy czują się odpowiedzialni i są nadgorliwi, niestety nadal ciągną takie obowiązki na plecach. Dlatego ja też mam nadzieję, że w końcu powiesz stop.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czyli podjęłaś decyzję. Wyciągnij z tego jak najwięcej, pamiętając, że zawsze można wszystko zostawić. Można.
PolubieniePolubione przez 1 osoba